piątek, 22 sierpnia 2014

[06] Rozdział Szósty

            Zmęczona Madeleine przebrała się w piżamę, którą wczoraj dostała i od razu położyła się na łóżku. Przykryła się cała kołdrą, odwracając głowę w kierunku okna, żeby móc przynajmniej przez chwilę obserwować księżyc w pełni.  To zawsze pomagało jej w myśleniu. Chociaż, chyba nie powinna zbyt dużo zastanawiać się przed snem, bo nigdy do niego nie dojdzie. Niestety, ale było już za późno, żeby przestać. W jej umyśle zaczęły przewijać się obrazy z tego, co stało się zaledwie kilka godzin temu. Ten chłopak, wszystko to co robił było tak strasznie podobne do wydarzeń sprzed kilku lat. Zacisnęła powieki, starając się zapanować nad podświadomością – z marnym skutkiem.

            Kiedy udało jej się obudzić po tym, jak zemdlała, natychmiast zaczęła krzyczeć i nikt nie był w stanie powstrzymać szatynki przed napadem paniki. Każdy, kto chociażby odważył się do niej podejść, a próbowali tyko mężczyźni, natychmiast został odepchnięty. Dopiero, gdy przyszła do niej jakaś dziewczyna i zaczęła ją uspokajać udało się ciemnowłosej zapanować nad emocjami. Dała odprowadzić się do pokoju. Kiedy tylko drzwi się za nią zamknęły natychmiast osunęła się po nich na podłogę i zaczęła płakać.

            Aż do momentu, w którym zapanowała noc. Wtedy postanowiła wziąć szybką kąpiel i położyć się spać, żeby dać odpocząć swojemu umysłowi. Jednak, jak na załączonym obrazku widać, nie zdołała. Westchnęła cicho, siadając po turecku na łóżku i odrzucając kołdrę na bok. Oparła łokcie na kolanach, natomiast twarz schowała w dłoniach. Zaczęła zastanawiać się, jakby to było gdyby jej rodzice nie byli bogaci, a ona sama wiodła życie zwykłej nastolatki. Od tak po prostu, wstawałaby co rano do normalnej szkoły, za którą rodziciele dziewczyny nie musieliby płacić. Mama z szerokim uśmiechem co rano robiłaby śniadanie dla Madeleine i Melodie. Obie dziewczyny zaraz potem wychodziłyby i całą drogę rozmawiały, ciesząc się swoim towarzystwem. Na miejscu codziennie witaliby je przyjaciele, ale nie tacy, jakich mają teraz - fałszywi, czekający na jedno małe potknięcie, tylko z nazwy. Oni biliby chętni do pomocy, prawdziwi.

            Jednak najważniejsze w tym wszystkim jest to, że gdyby była przeciętną nastolatką, to najprawdopodobniej nigdy nie doszłoby do gwałtu. Jej rodzice nigdy nie poznaliby tego mężczyzny, który zrobił to szatynce. Chociaż, może kto inny pokusiłby się o to. Potrząsnęła energicznie głową, nie chcąc już dłużej nad tym myśleć. Wspomnienia jak na zawołanie zaczęły pokazywać się niechciane przed niebieskimi oczami osiemnastolatki. Podniosła się z łóżka, siadając na parapecie i wyglądając przez okno. Jeżdżące samochody czasami działały na nią kojąco. Może i teraz to się uda.

~*~

            Zajął miejsce na linii startu, zupełnie wyłączając się na krzyczący za oknami tłum. Oni wszyscy i tak za chwilę znikną, bo dzisiejsza trasa prowadzi przez las. Dodał gazu, paląc nieznacznie opony, ku uciesze wszystkich zgromadzonych. Uśmiechnął się pod nosem. Tak niewiele teraz trzeba, żeby zdobyć fanów. Całe rozbawienie jednak zniknęło, natychmiast zastąpione powagą, skupieniem i determinacją, kiedy tylko skąpo ubrana dziewczyna stanęła na samym środku, wymachując rękami na wszystkie strony. Włączył nawigację, gdzie już od jakiegoś czasu widniała trasa wyścigu i zadzwonił do Liama, by po kilku sekundach położyć telefon na specjalnym miejscu, dzięki czemu będzie cały czas w kontakcie ze swoją ekipą. Wystartował natychmiast po tym, jak ręce blondyny powędrowały w dół.

            Wbił ostro bieg, dodał gazu i wystartował, omijając ostrym łukiem dziewczynę. Zacisnął mocno szczękę. Musiał być w stu procentach skoncentrowany na tym, co teraz robi. Przerzucił na kolejny bieg, wysuwając się na prowadzenie. Zerknął kątem oka w lusterko wsteczne, żeby ocenić jak bardzo oddalił się od swoich przeciwników. Parker – największy rywal Malika nie tylko w wyścigach, ale i w całym gangsterskim świecie – siedział mu na ogonie. Wystarczył jeden inteligentny, dobrze wypracowany ruch i już zamieniają się miejscami w kwalifikacji dzisiejszego wyścigu. Nie mogąc na to pozwolić nie zwolnił, wchodząc ostro w zakręt i nie dopuszczając do tego, żeby tylne opony zaczęły mu tańczyć. Zayn był kierowcą idealnym . Czasami mogłoby wydawać się, że jest zżyty ze swoim pojazdem, jak z innym człowiekiem lub pupilkiem. Tak właśnie było. Mulat nie ścigał się innym samochodem już bardzo dawno. Właśnie dlatego ostatnio nieczęsto bywa na tego typu akcjach – oszczędza sprzęt. To nie jest tak, że nie potrafi. On po prostu nie chce zamieniać swojego samochodu na nic innego.

            Po raz kolejny wykonał drift. Zaklął pod nosem, kiedy z daleka zauważył przypadkowy, osobowy samochód. Oznaczało to tylko jedno – zbliżają się do zakończenia trasy, a on i tak nie ma wypracowanej pierwszej pozycji, przez co Ralph w każdym momencie może go wyprzedzić. Zwilżył usta śliną, zagryzając dolną wargę. Dobrze wie, co chce teraz zrobić. Przyspieszył znacznie, upewniając się, że jego rywal nie widzi tego, co on. W ostatnim momencie zmienił biegi i zjechał na przeciwległy pas ruchu, wymijając czerwonego Volkswagena.  Uśmiechnął się pod nosem, słysząc za sobą głośny huk. Kretyn najprawdopodobniej wjechał w przeszkodę. Malik nie przejmował się tym, że komuś mogła stać się jakakolwiek krzywda. Ważny był fakt, że pozycja lidera dzisiejszego wieczoru jest tylko jego, a podtlenek azotu jest cały czas w butli.

            Reszta pierwszego odcinka wyścigu, tak jak z resztą przewidywał, minęła mu bardzo spokojnie. Nie musiał się zbytnio śpieszyć, ponieważ od miejsca wypadku, do którego osobiście doprowadził, do mety zostało mu jedynie cztery kilometry jazdy po mieście. Nie chcąc narażać się policji jeszcze bardziej, niż już jest podpadnięty, jechał prawie cały czas przepisowo. Dojechał do ronda i zawrócił na nim, zaczynając drugi odcinek – powrót na miejsce startu. Tak samo, jak na początku odcinku miejskiego, przyspieszył tempa dopiero w lesie, gdzie nikt nie mógł go zobaczyć. To znaczy mógł, ale łatwiej byłoby mu wtedy uciec.

            Przywitany wiwatami oraz licznymi oklaskami, przejechał linię mety, zatrzymując się przy swoich przyjaciołach. Liam zdenerwowany chodził w te i z powrotem cały czas powtarzając jedno zdanie – „Jak tu przyjedzie, to go kurwa zabiję”. Humor Malika, który zdążył poprawić się po tryumfie, stał się jeszcze lepszy. Uwielbiał denerwować każdego z chłopaków i sprawiało mu to niemałą przyjemność, kiedy rwali sobie włosy z głowy, żeby się na niego nie rzucić. Przecież przyjaźń do czegoś zobowiązuje.

- Przysięgam, że jeśli jakaś nowa część jest zniszczona tylko dlatego, że nie chciałeś poczekać, aż dobrze ją zamontuję, to skończysz martwy w jakimś przydrożnym rowie – warknął Payne, machając palcem przed twarzą Mulata. Na ogół Zayn tego ręcz nienawidził, ale teraz tylko zaczął się głośno śmiać.

- Oj Liam. Oboje dobrze wiemy, że i tak nic mi nie zrobisz.– zironizował, kręcąc głową z coraz większym rozbawieniem. Wyminął chłopaka, podchodząc do reszty i przybijając sobie z nimi piątki. Jak widać tylko Li nie był zadowolony z decyzji Zayn ‘a.

~*~

            Podniosła się po woli z parapetu, rozcierając dłonią swój kark. Zaśnięcie na parapecie w cale nie było odpowiednim pomysłem. Każda kość i nawet najmniejszy mięsień strasznie ją teraz bolały. Zagryzła dolną wargę, patrząc na drzwi do łazienki. Jest dwudziesta czwarta w nosy, w całym domu panuje kompletna cisza i wszyscy śpią. Dlaczego miałaby nie skorzystać z takiej okazji i nie wziąć gorącej kąpieli. Po chwili zastanowienia podeszła do łóżka, z którego wzięła swoją piżamę i weszła do wyłożonego kafelkami pomieszczenia. Nie czekając na nic więcej odkręcił oba kurki, zamykając odpływ i rozbierając się do naga. Starała się nie patrzeć w lustro, co bardzo dobrze jej wychodziło. Nie najbardziej lubiła swoje ciało, a wręcz brzydziła się go. Niektórych wspomnień nie da się po prostu do końca wymazać z pamięci.

            Spięła się, słysząc warkot silników przynajmniej dwóch samochodów, na podjeździe. Szynko podniosła się i wyszła z wanny. I tak dość długo udało jej się w niej siedzieć. Wytarła się i ubrała na siebie wczorajszą piżamę. Zimny dreszcz przeszedł po plecach Madeleine, kiedy usłyszała pijackie śpiewy chłopaków. Strasznie bała się w tym momencie, że przyjdą do niej do pokoju i zrobią to, o czym nie chce myśleć. Po cichu weszła z powrotem do pokoju, kładąc się na łóżko i przykrywając szczelnie kołdrą. Zamknęła oczy, błagając w duchu o jak najszybszy sen, żeby nie musiała już dłużej niczego słuchać.

~*~

            Obudziło ją głośne trzaśnięcie drzwi. Przerażona poderwała się na łóżku, obserwując rozszerzonymi oczami chłopaka, który wparował bez pukania do jej pokoju. Chociaż, on tak naprawdę jest u siebie i nie musi się prosić, żeby gdziekolwiek wchodzić. Przecież to Madi jest tutaj intruzem. Zsunęła się przerażona na sam koniec łóżka, zrzucając kołdrę na podłogę, kiedy podszedł do niej i wyciągnął rękę z kawałkiem materiału. Okazało się, że to sukienka, w której przywieźli ją do tego miejsca. Bez żadnych słów zrozumiała, że ma ją na siebie ubrać. Nie protestując i nawet nie prosząc, żeby zostawił ją samą, ubrała ją szybko na siebie i czekała na dalszy rozwój akcji.

            Zaczęła krzyczeć głośno i wyrywać się na wszystkie strony, kiedy chłopak zapał włosy szatynki i zaczął ciągnąć ją w tylko sobie znanym kierunku. Tracąc równowagę upadła na podłogę, zdzierając sobie kolana. Syknęła cicho, a po jej policzkach po woli zaczęły spływać łzy. Nie miała pojęcia, co się teraz z nią stanie i mogła się jedynie tego domyślać. Złapała swoimi dłońmi nadgarstek chłopaka, drapiąc go mocno swoimi przydługimi paznokciami. Jednak dla niego to chyba nic nie znaczyło, ponieważ cały czas wykonywał swoje zadanie, czyli wyczyszczenie osiemnastolatką chodników w całym domu. Nie chciała wiedzieć, jak teraz wyglądają jej nogi, bo musiał być to tragiczny widok.

            Zaprzestała na chwilę szarpania się i drapania, kiedy zauważyła, że stanęli w miejscu. Nie trwało to jednak długo, ponieważ już po kilku sekundach spokoju drzwi przed nimi otworzyły się i całe piekło zaczęło się od samego początku. Chłopak wciągnął ją do niewielkiego, oświetlonego jedynie żarówką, pomieszczenia i zostawił na samym środku. Łkająca szatynka podparła swoje zmaltretowane, drżące ciało na rękach i zaniosła się głośnym szlochem. W tym momencie nie miała innego pragnienia, jak natychmiastowa śmierć. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem dla niej byłoby, gdyby teraz umarła, niż miała żyć upokarzana. Zaniosła się głośnym szlochem, zasłaniając usta dłońmi i zaciskając mocno powieki. Poderwała się, słysząc że drzwi po raz kolejny zostają otwarte. Usiadła na podłodze i cofnęła się po niej w sam róg pokoju. Zauważyła przez panikę, że to sam Zayn zaszczycił ją swoją obecnością. Zasłoniła głowę rękami, kiedy tylko do niej podszedł i cicho błagała go, żeby przerwał to wszystko; zakończył jej cierpienie.

            On jednak, nic nie robiąc sobie ze słów nastolatki, chwycił siny nadgarstek dziewczyny i z powrotem przeciągnął ją na środek pokoju. Brązowowłosa dopiero teraz zauważyła, że w pomieszczeniu znajduje się kamera. Zaczęła głośno piszczeć, kiedy Mulat podszedł do niej i łapiąc jej włosy, odchylił głowę do tyłu tak, że popatrzyła prosto w jego oczy. Czerwone od płaczu policzki oraz krew spływająca z rozcięć wargi sprawiały, że dziewczyna wyglądała wręcz żałośnie. Załapała jego rękę, którą umieścił pod jej szyją, mocno przyciągając w ten sposób do siebie ciało szatynki. Poczuła lufę pistoletu, przyłożoną do skroni i już wiedziała, że to koniec. Zauważyła, jak kamera zostaje włączona. Zacisnęła powieki, nie chcąc żeby ktokolwiek widział strach w niebieskich tęczówkach.

- Śliczną macie córeczkę – usłyszała nad sobą głos bruneta, co bardzo ją zdziwiło. Myślała, że on nie chce zrobić z nią nic innego, jak zabić. Wbiła lekko paznokcie w skórę chłopaka, czego on pewnie nawet nie poczuł. – Trochę szkoda byłoby, gdyby coś się z nią stało. – wzdrygnęła się, czując jak wędruje pistoletem przez jej policzek, później szyję, a zatrzymując się na dekolcie.

            Głośny krzyk i cała masa wyzwisk sprawiła, że Madeleine otworzyła szeroko oczy, patrząc prosto w kierunku wejścia, gdzie jeden z ludzi Malika ciągnął za sobą Melodie. Oczy szatynki wypełniły się nowymi łzami, które po chwili zaczęły obficie spływać po jej policzkach. Chciała się wyrywać, pomóc blondynce, jednak strach zupełnie sparaliżował jej drobne ciało. Cholernie bała się wykonać choćby jeden ruch. Dziewczynie wydawało się, że jeśli wydobędzie z siebie chociaż jeden, najcichszy dźwięk, pistolet odpali, a ona opadnie bezwładnie na podłogę.

- Chcemy pieniędzy i Styles ‘a. To wszystko. Jeżeli w najbliższym czasie nasze żądania zostaną spełnione, to obie wasze córeczki wyfruną z naszej klatki, jak bezbronne ptaszki i nic więcej nie będzie im zagrażać – zironizował Zayn, kiedy w końcu udało uciszyć się młodszą Davies, zakrywając jej usta kawałkiem szmaty. Madi zadrżała, kiedy Mulat odsunął się od niej i szybko wycofała się w kąt pomieszczenia. Oplotła soje ciało ramionami, zanosząc się głośnym szlochem.

            Jedyne, czego teraz pragnęła, to śmierć. Nie mogła znieść myśli, że już do końca swojego beznadziejnego życia będzie bała się tego, co miało miejsce dwa lata temu. To pieprzone wspomnienie cały czas siedziało w głowie osiemnastolatki i nie chciało z niej wyjść. Do tego ten chłopak w wczoraj. Rozdrapał do końca wszystkie blizny, które zaczęły krwawić jeszcze obficiej, niż kiedy były świeże. Wbiła się mocniej w ścianę, widząc jak czarnowłosy podchodzi do niej powolnym krokiem. Stłumione krzyki uświadamiały ją w tym, że Mel cały czas walczy, aby wydostać się z czyjegoś żelaznego uścisku. Leine zakryła się rękami, gdy tylko chłopak ukucnął przed nią.

- Spokojnie, przecież nic ci się nie stało – powiedział lekko, chwytając delikatnie jej podbródek pomiędzy dwa palce i przekręcając tak, że patrzyli sobie prosto w oczy. – Pamiętasz, jak obiecałem ci, że będziesz bezpieczna, jeżeli tylko nie zaburzysz współpracy pomiędzy nami? – zapytał, na co delikatnie pokiwała głową. – Mam zamiar dotrzymać obietnicy – dodał, jednym zgrabnym ruchem biorąc dziewczynę na ręce.

            Nie miała siły, żeby się wyrywać, a nawet jeśli wykrzesałaby z siebie takowe, to i tak nie skorzystałaby z nich. Coraz częściej zdarzało się szatynce nie rozumieć samej siebie. Jeszcze niecałe dwie minuty temu, ten sam chłopak, który teraz niesie jej drobne ciało w tylko sobie znanym kierunku, nagrywał filmik, w którym żądał okupu za nią. Była w pełni świadoma tego, że jeśli rodzice za nią nie zapłacą, to po prostu zginie i nikt nawet nie pofatyguje się, żeby śmierć szatynki była bezbolesna. Jednak ona robi właśnie coś wbrew samej sobie i wszystkiemu temu, co działo się tak niedawno. Ufnie wtuliła się w chłopaka, zamykając oczy. Wycieńczenie najwyraźniej dawało się dziewczynie we znaki. Nie myślała racjonalnie.

            Syknęła cicho, kiedy czarno włosy położył jej obolałe ciało na łóżku. Chłopak, który zaciągnął ją do tamtego pokoju nie należał do najdelikatniejszych i troskliwych w stosunku do kobiet. Była w stu procentach pewna, że wygląda żałośnie z zakrwawioną twarzą. Zgadywała również, że czerwona ciecz znajduje się nie tylko tam. Zastanawiała się, czy siniaki są już widoczne na jej skórze, czy jeszcze nie. Odsunęła się na drugi koniec łóżka, nie zwracając uwagi na ból, jaki sobie tym zadaje, kiedy Zayn usiadł przy zmaltretowanym ciele szatynki. Cała ufność, jaką obdarzyła go, kiedy przebywała w jego ramionach, gdzieś zniknęła i pojawił się niesamowity strach o własne życie.

- Spokojnie, nic ci się już dzisiaj nie stanie – zaśmiał się, rozbawiony reakcją dziewczyny. Jednak ona w cale nie podzielała jego radości. Cholernie bała się o to, czy jeszcze kiedykolwiek będzie mogła zobaczyć swoją siostrę, albo rodziców i ten lęk paraliżował całe ciało osiemnastolatki.

- Pierwszego dnia też tak mówiłeś – mruknęła, przesuwając się pod ramę mebla i podkulając nogi, na których oparła brodę. Mulat pokręcił głową, cały czas będąc rozbawionym do granic możliwości.


- Księżniczko, przecież jesteś cała i żyjesz – zaśmiał się, przysuwając do niej i przejeżdżając wierzchem dłoni po jej bladym, zakrwawionym policzku. – Idź do łazienki, a ja za chwilę przyniosę ci jakieś ubrania do pokoju – dodał szybko, podnosząc się, poważniejąc i wychodząc z pomieszczenia. Ten dzień nie mógł zacząć się lepiej. 

~*~

Nie mówcie mi, jak duże mam opóźnienie, bo cholernie dobrze zdaję sobie z tego sprawę. Wiem, że dodawałam rozdziały na Nobody will tell me how to live, ale tylko ze względu na to, że do tamtego bloga mogłam się dostać. Nie wiem, na czym to polega, ale kiedy klikam wyświetl wszystkie blogi, to nic się nie dzieje. To naprawdę frustrujące i nikomu tego nie życzę, bo musiałam się dostawać tutaj naokoło -.-'
Wiecie co? Wakacje się kończą. Nie chcę tego. Nie chcę, żeby moja Ola jechała. Chcę jeszcze jeden miesiąc. Coś czuję, że dzisiaj nie prześpię nocy ;__;
Dobra, koniec pieprzenia. Pozdrawiam wszystkich i życzę udanej nocy,
Jes. xx
Tu wpadacie i komentujecie:




7 komentarzy:

  1. kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham!!!!!!!""

    OdpowiedzUsuń
  2. Takk taaak taaak. Nareszcie !! :)))))
    Rrozdzial swietny :)))) czekam na nx ! :p
    Kocham cie aniolku ! :* <3.
    @luvmyniallers

    OdpowiedzUsuń
  3. Wreszcie się coś pojawiło!
    Zayn jest popieprzonym psycholem, który nie liczy się z uczuciami innych, ale mi się to podoba.
    Też nie chcę mi się wracać do szkoły, zwłaszcza, że teraz to będzie liceum.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne! Ale ta dziewczyna musi mieć zrytą psychikę :o współczucie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedna dziewczyna. Nic nie zrobiła, a i tak musi cierpieć.
    Świetny rozdział. Czekam na nexta :**

    OdpowiedzUsuń

Player

Wattpad

trwa inicjalizacja