Zmęczona Madeleine przebrała się w
piżamę, którą wczoraj dostała i od razu położyła się na łóżku. Przykryła się
cała kołdrą, odwracając głowę w kierunku okna, żeby móc przynajmniej przez
chwilę obserwować księżyc w pełni. To
zawsze pomagało jej w myśleniu. Chociaż, chyba nie powinna zbyt dużo
zastanawiać się przed snem, bo nigdy do niego nie dojdzie. Niestety, ale było
już za późno, żeby przestać. W jej umyśle zaczęły przewijać się obrazy z tego,
co stało się zaledwie kilka godzin temu. Ten chłopak, wszystko to co robił było
tak strasznie podobne do wydarzeń sprzed kilku lat. Zacisnęła powieki, starając
się zapanować nad podświadomością – z marnym skutkiem.
Kiedy udało jej się obudzić po tym,
jak zemdlała, natychmiast zaczęła krzyczeć i nikt nie był w stanie powstrzymać
szatynki przed napadem paniki. Każdy, kto chociażby odważył się do niej
podejść, a próbowali tyko mężczyźni, natychmiast został odepchnięty. Dopiero,
gdy przyszła do niej jakaś dziewczyna i zaczęła ją uspokajać udało się
ciemnowłosej zapanować nad emocjami. Dała odprowadzić się do pokoju. Kiedy
tylko drzwi się za nią zamknęły natychmiast osunęła się po nich na podłogę i
zaczęła płakać.
Aż do momentu, w którym zapanowała
noc. Wtedy postanowiła wziąć szybką kąpiel i położyć się spać, żeby dać
odpocząć swojemu umysłowi. Jednak, jak na załączonym obrazku widać, nie
zdołała. Westchnęła cicho, siadając po turecku na łóżku i odrzucając kołdrę na
bok. Oparła łokcie na kolanach, natomiast twarz schowała w dłoniach. Zaczęła
zastanawiać się, jakby to było gdyby jej rodzice nie byli bogaci, a ona sama
wiodła życie zwykłej nastolatki. Od tak po prostu, wstawałaby co rano do
normalnej szkoły, za którą rodziciele dziewczyny nie musieliby płacić. Mama z
szerokim uśmiechem co rano robiłaby śniadanie dla Madeleine i Melodie. Obie
dziewczyny zaraz potem wychodziłyby i całą drogę rozmawiały, ciesząc się swoim
towarzystwem. Na miejscu codziennie witaliby je przyjaciele, ale nie tacy,
jakich mają teraz - fałszywi, czekający na jedno małe potknięcie, tylko z nazwy.
Oni biliby chętni do pomocy, prawdziwi.
Jednak najważniejsze w tym wszystkim
jest to, że gdyby była przeciętną nastolatką, to najprawdopodobniej nigdy nie
doszłoby do gwałtu. Jej rodzice nigdy nie poznaliby tego mężczyzny, który
zrobił to szatynce. Chociaż, może kto inny pokusiłby się o to. Potrząsnęła
energicznie głową, nie chcąc już dłużej nad tym myśleć. Wspomnienia jak na
zawołanie zaczęły pokazywać się niechciane przed niebieskimi oczami
osiemnastolatki. Podniosła się z łóżka, siadając na parapecie i wyglądając
przez okno. Jeżdżące samochody czasami działały na nią kojąco. Może i teraz to
się uda.
~*~
Zajął miejsce na linii startu,
zupełnie wyłączając się na krzyczący za oknami tłum. Oni wszyscy i tak za
chwilę znikną, bo dzisiejsza trasa prowadzi przez las. Dodał gazu, paląc
nieznacznie opony, ku uciesze wszystkich zgromadzonych. Uśmiechnął się pod
nosem. Tak niewiele teraz trzeba, żeby zdobyć fanów. Całe rozbawienie jednak
zniknęło, natychmiast zastąpione powagą, skupieniem i determinacją, kiedy tylko
skąpo ubrana dziewczyna stanęła na samym środku, wymachując rękami na wszystkie
strony. Włączył nawigację, gdzie już od jakiegoś czasu widniała trasa wyścigu i
zadzwonił do Liama, by po kilku sekundach położyć telefon na specjalnym
miejscu, dzięki czemu będzie cały czas w kontakcie ze swoją ekipą. Wystartował
natychmiast po tym, jak ręce blondyny powędrowały w dół.
Wbił ostro bieg, dodał gazu i
wystartował, omijając ostrym łukiem dziewczynę. Zacisnął mocno szczękę. Musiał
być w stu procentach skoncentrowany na tym, co teraz robi. Przerzucił na
kolejny bieg, wysuwając się na prowadzenie. Zerknął kątem oka w lusterko
wsteczne, żeby ocenić jak bardzo oddalił się od swoich przeciwników. Parker –
największy rywal Malika nie tylko w wyścigach, ale i w całym gangsterskim
świecie – siedział mu na ogonie. Wystarczył jeden inteligentny, dobrze
wypracowany ruch i już zamieniają się miejscami w kwalifikacji dzisiejszego
wyścigu. Nie mogąc na to pozwolić nie zwolnił, wchodząc ostro w zakręt i nie
dopuszczając do tego, żeby tylne opony zaczęły mu tańczyć. Zayn był kierowcą
idealnym . Czasami mogłoby wydawać się, że jest zżyty ze swoim pojazdem, jak z
innym człowiekiem lub pupilkiem. Tak właśnie było. Mulat nie ścigał się innym
samochodem już bardzo dawno. Właśnie dlatego ostatnio nieczęsto bywa na tego
typu akcjach – oszczędza sprzęt. To nie jest tak, że nie potrafi. On po prostu
nie chce zamieniać swojego samochodu na nic innego.
Po raz kolejny wykonał drift. Zaklął
pod nosem, kiedy z daleka zauważył przypadkowy, osobowy samochód. Oznaczało to
tylko jedno – zbliżają się do zakończenia trasy, a on i tak nie ma wypracowanej
pierwszej pozycji, przez co Ralph w każdym momencie może go wyprzedzić. Zwilżył
usta śliną, zagryzając dolną wargę. Dobrze wie, co chce teraz zrobić.
Przyspieszył znacznie, upewniając się, że jego rywal nie widzi tego, co on. W
ostatnim momencie zmienił biegi i zjechał na przeciwległy pas ruchu, wymijając czerwonego
Volkswagena. Uśmiechnął się pod nosem,
słysząc za sobą głośny huk. Kretyn najprawdopodobniej wjechał w przeszkodę.
Malik nie przejmował się tym, że komuś mogła stać się jakakolwiek krzywda.
Ważny był fakt, że pozycja lidera dzisiejszego wieczoru jest tylko jego, a
podtlenek azotu jest cały czas w butli.
Reszta pierwszego odcinka wyścigu,
tak jak z resztą przewidywał, minęła mu bardzo spokojnie. Nie musiał się
zbytnio śpieszyć, ponieważ od miejsca wypadku, do którego osobiście
doprowadził, do mety zostało mu jedynie cztery kilometry jazdy po mieście. Nie
chcąc narażać się policji jeszcze bardziej, niż już jest podpadnięty, jechał
prawie cały czas przepisowo. Dojechał do ronda i zawrócił na nim, zaczynając
drugi odcinek – powrót na miejsce startu. Tak samo, jak na początku odcinku
miejskiego, przyspieszył tempa dopiero w lesie, gdzie nikt nie mógł go
zobaczyć. To znaczy mógł, ale łatwiej byłoby mu wtedy uciec.
Przywitany wiwatami oraz licznymi
oklaskami, przejechał linię mety, zatrzymując się przy swoich przyjaciołach.
Liam zdenerwowany chodził w te i z powrotem cały czas powtarzając jedno zdanie
– „Jak tu przyjedzie, to go kurwa zabiję”. Humor Malika, który zdążył poprawić
się po tryumfie, stał się jeszcze lepszy. Uwielbiał denerwować każdego z
chłopaków i sprawiało mu to niemałą przyjemność, kiedy rwali sobie włosy z
głowy, żeby się na niego nie rzucić. Przecież przyjaźń do czegoś zobowiązuje.
-
Przysięgam, że jeśli jakaś nowa część jest zniszczona tylko dlatego, że nie
chciałeś poczekać, aż dobrze ją zamontuję, to skończysz martwy w jakimś
przydrożnym rowie – warknął Payne, machając palcem przed twarzą Mulata. Na
ogół Zayn tego ręcz nienawidził, ale teraz tylko zaczął się głośno śmiać.
-
Oj Liam. Oboje dobrze wiemy, że i tak nic mi nie zrobisz.– zironizował, kręcąc
głową z coraz większym rozbawieniem. Wyminął chłopaka, podchodząc do reszty i
przybijając sobie z nimi piątki. Jak widać tylko Li nie był zadowolony z
decyzji Zayn ‘a.
~*~
Podniosła się po woli z parapetu,
rozcierając dłonią swój kark. Zaśnięcie na parapecie w cale nie było
odpowiednim pomysłem. Każda kość i nawet najmniejszy mięsień strasznie ją teraz
bolały. Zagryzła dolną wargę, patrząc na drzwi do łazienki. Jest dwudziesta
czwarta w nosy, w całym domu panuje kompletna cisza i wszyscy śpią. Dlaczego
miałaby nie skorzystać z takiej okazji i nie wziąć gorącej kąpieli. Po chwili
zastanowienia podeszła do łóżka, z którego wzięła swoją piżamę i weszła do
wyłożonego kafelkami pomieszczenia. Nie czekając na nic więcej odkręcił oba
kurki, zamykając odpływ i rozbierając się do naga. Starała się nie patrzeć w
lustro, co bardzo dobrze jej wychodziło. Nie najbardziej lubiła swoje ciało, a
wręcz brzydziła się go. Niektórych wspomnień nie da się po prostu do końca
wymazać z pamięci.
Spięła się, słysząc warkot silników
przynajmniej dwóch samochodów, na podjeździe. Szynko podniosła się i wyszła z
wanny. I tak dość długo udało jej się w niej siedzieć. Wytarła się i ubrała na
siebie wczorajszą piżamę. Zimny dreszcz przeszedł po plecach Madeleine, kiedy
usłyszała pijackie śpiewy chłopaków. Strasznie bała się w tym momencie, że
przyjdą do niej do pokoju i zrobią to, o czym nie chce myśleć. Po cichu weszła
z powrotem do pokoju, kładąc się na łóżko i przykrywając szczelnie kołdrą.
Zamknęła oczy, błagając w duchu o jak najszybszy sen, żeby nie musiała już
dłużej niczego słuchać.
~*~
Obudziło ją głośne trzaśnięcie
drzwi. Przerażona poderwała się na łóżku, obserwując rozszerzonymi oczami
chłopaka, który wparował bez pukania do jej pokoju. Chociaż, on tak naprawdę
jest u siebie i nie musi się prosić, żeby gdziekolwiek wchodzić. Przecież to
Madi jest tutaj intruzem. Zsunęła się
przerażona na sam koniec łóżka, zrzucając kołdrę na podłogę, kiedy podszedł do
niej i wyciągnął rękę z kawałkiem materiału. Okazało się, że to sukienka, w
której przywieźli ją do tego miejsca. Bez żadnych słów zrozumiała, że ma ją na
siebie ubrać. Nie protestując i nawet nie prosząc, żeby zostawił ją samą,
ubrała ją szybko na siebie i czekała na dalszy rozwój akcji.
Zaczęła krzyczeć głośno i wyrywać
się na wszystkie strony, kiedy chłopak zapał włosy szatynki i zaczął ciągnąć ją
w tylko sobie znanym kierunku. Tracąc równowagę upadła na podłogę, zdzierając
sobie kolana. Syknęła cicho, a po jej policzkach po woli zaczęły spływać łzy. Nie
miała pojęcia, co się teraz z nią stanie i mogła się jedynie tego domyślać.
Złapała swoimi dłońmi nadgarstek chłopaka, drapiąc go mocno swoimi przydługimi
paznokciami. Jednak dla niego to chyba nic nie znaczyło, ponieważ cały czas
wykonywał swoje zadanie, czyli wyczyszczenie osiemnastolatką chodników w całym
domu. Nie chciała wiedzieć, jak teraz wyglądają jej nogi, bo musiał być to
tragiczny widok.
Zaprzestała na chwilę szarpania się
i drapania, kiedy zauważyła, że stanęli w miejscu. Nie trwało to jednak długo,
ponieważ już po kilku sekundach spokoju drzwi przed nimi otworzyły się i całe
piekło zaczęło się od samego początku. Chłopak wciągnął ją do niewielkiego,
oświetlonego jedynie żarówką, pomieszczenia i zostawił na samym środku. Łkająca
szatynka podparła swoje zmaltretowane, drżące ciało na rękach i zaniosła się
głośnym szlochem. W tym momencie nie miała innego pragnienia, jak
natychmiastowa śmierć. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem dla niej byłoby, gdyby
teraz umarła, niż miała żyć upokarzana. Zaniosła się głośnym szlochem,
zasłaniając usta dłońmi i zaciskając mocno powieki. Poderwała się, słysząc że
drzwi po raz kolejny zostają otwarte. Usiadła na podłodze i cofnęła się po niej
w sam róg pokoju. Zauważyła przez panikę, że to sam Zayn zaszczycił ją swoją
obecnością. Zasłoniła głowę rękami, kiedy tylko do niej podszedł i cicho
błagała go, żeby przerwał to wszystko; zakończył jej cierpienie.
On jednak, nic nie robiąc sobie ze
słów nastolatki, chwycił siny nadgarstek dziewczyny i z powrotem przeciągnął ją
na środek pokoju. Brązowowłosa dopiero teraz zauważyła, że w pomieszczeniu
znajduje się kamera. Zaczęła głośno piszczeć, kiedy Mulat podszedł do niej i
łapiąc jej włosy, odchylił głowę do tyłu tak, że popatrzyła prosto w jego oczy.
Czerwone od płaczu policzki oraz krew spływająca z rozcięć wargi sprawiały, że
dziewczyna wyglądała wręcz żałośnie. Załapała jego rękę, którą umieścił pod jej
szyją, mocno przyciągając w ten sposób do siebie ciało szatynki. Poczuła lufę
pistoletu, przyłożoną do skroni i już wiedziała, że to koniec. Zauważyła, jak
kamera zostaje włączona. Zacisnęła powieki, nie chcąc żeby ktokolwiek widział
strach w niebieskich tęczówkach.
-
Śliczną macie córeczkę – usłyszała nad sobą głos bruneta, co bardzo ją
zdziwiło. Myślała, że on nie chce zrobić z nią nic innego, jak zabić. Wbiła
lekko paznokcie w skórę chłopaka, czego on pewnie nawet nie poczuł. – Trochę
szkoda byłoby, gdyby coś się z nią stało. – wzdrygnęła się, czując jak wędruje
pistoletem przez jej policzek, później szyję, a zatrzymując się na dekolcie.
Głośny krzyk i cała masa wyzwisk
sprawiła, że Madeleine otworzyła szeroko oczy, patrząc prosto w kierunku
wejścia, gdzie jeden z ludzi Malika ciągnął za sobą Melodie. Oczy szatynki
wypełniły się nowymi łzami, które po chwili zaczęły obficie spływać po jej
policzkach. Chciała się wyrywać, pomóc blondynce, jednak strach zupełnie
sparaliżował jej drobne ciało. Cholernie bała się wykonać choćby jeden ruch.
Dziewczynie wydawało się, że jeśli wydobędzie z siebie chociaż jeden,
najcichszy dźwięk, pistolet odpali, a ona opadnie bezwładnie na podłogę.
-
Chcemy pieniędzy i Styles ‘a. To wszystko. Jeżeli w najbliższym czasie nasze
żądania zostaną spełnione, to obie wasze córeczki wyfruną z naszej klatki, jak
bezbronne ptaszki i nic więcej nie będzie im zagrażać – zironizował Zayn,
kiedy w końcu udało uciszyć się młodszą Davies, zakrywając jej usta kawałkiem
szmaty. Madi zadrżała, kiedy Mulat odsunął się od niej i szybko wycofała się w
kąt pomieszczenia. Oplotła soje ciało ramionami, zanosząc się głośnym szlochem.
Jedyne, czego teraz pragnęła, to
śmierć. Nie mogła znieść myśli, że już do końca swojego beznadziejnego życia
będzie bała się tego, co miało miejsce dwa lata temu. To pieprzone wspomnienie
cały czas siedziało w głowie osiemnastolatki i nie chciało z niej wyjść. Do
tego ten chłopak w wczoraj. Rozdrapał do końca wszystkie blizny, które zaczęły
krwawić jeszcze obficiej, niż kiedy były świeże. Wbiła się mocniej w ścianę,
widząc jak czarnowłosy podchodzi do niej powolnym krokiem. Stłumione krzyki
uświadamiały ją w tym, że Mel cały czas walczy, aby wydostać się z czyjegoś
żelaznego uścisku. Leine zakryła się rękami, gdy tylko chłopak ukucnął przed
nią.
-
Spokojnie, przecież nic ci się nie stało – powiedział lekko, chwytając
delikatnie jej podbródek pomiędzy dwa palce i przekręcając tak, że patrzyli
sobie prosto w oczy. – Pamiętasz, jak obiecałem ci, że będziesz bezpieczna,
jeżeli tylko nie zaburzysz współpracy pomiędzy nami? – zapytał, na co
delikatnie pokiwała głową. – Mam zamiar dotrzymać obietnicy – dodał, jednym
zgrabnym ruchem biorąc dziewczynę na ręce.
Nie miała siły, żeby się wyrywać, a
nawet jeśli wykrzesałaby z siebie takowe, to i tak nie skorzystałaby z nich.
Coraz częściej zdarzało się szatynce nie rozumieć samej siebie. Jeszcze niecałe
dwie minuty temu, ten sam chłopak, który teraz niesie jej drobne ciało w tylko
sobie znanym kierunku, nagrywał filmik, w którym żądał okupu za nią. Była w
pełni świadoma tego, że jeśli rodzice za nią nie zapłacą, to po prostu zginie i
nikt nawet nie pofatyguje się, żeby śmierć szatynki była bezbolesna. Jednak ona
robi właśnie coś wbrew samej sobie i wszystkiemu temu, co działo się tak
niedawno. Ufnie wtuliła się w chłopaka, zamykając oczy. Wycieńczenie
najwyraźniej dawało się dziewczynie we znaki. Nie myślała racjonalnie.
Syknęła cicho, kiedy czarno włosy
położył jej obolałe ciało na łóżku. Chłopak, który zaciągnął ją do tamtego
pokoju nie należał do najdelikatniejszych i troskliwych w stosunku do kobiet.
Była w stu procentach pewna, że wygląda żałośnie z zakrwawioną twarzą.
Zgadywała również, że czerwona ciecz znajduje się nie tylko tam. Zastanawiała
się, czy siniaki są już widoczne na jej skórze, czy jeszcze nie. Odsunęła się
na drugi koniec łóżka, nie zwracając uwagi na ból, jaki sobie tym zadaje, kiedy
Zayn usiadł przy zmaltretowanym ciele szatynki. Cała ufność, jaką obdarzyła go,
kiedy przebywała w jego ramionach, gdzieś zniknęła i pojawił się niesamowity
strach o własne życie.
-
Spokojnie, nic ci się już dzisiaj nie stanie – zaśmiał się, rozbawiony reakcją
dziewczyny. Jednak ona w cale nie podzielała jego radości. Cholernie bała się o
to, czy jeszcze kiedykolwiek będzie mogła zobaczyć swoją siostrę, albo rodziców
i ten lęk paraliżował całe ciało osiemnastolatki.
-
Pierwszego dnia też tak mówiłeś – mruknęła, przesuwając się pod ramę mebla i
podkulając nogi, na których oparła brodę. Mulat pokręcił głową, cały czas będąc
rozbawionym do granic możliwości.
-
Księżniczko, przecież jesteś cała i żyjesz – zaśmiał się, przysuwając do niej
i przejeżdżając wierzchem dłoni po jej bladym, zakrwawionym policzku. – Idź do
łazienki, a ja za chwilę przyniosę ci jakieś ubrania do pokoju – dodał szybko,
podnosząc się, poważniejąc i wychodząc z pomieszczenia. Ten dzień nie mógł
zacząć się lepiej.
~*~
Nie mówcie mi, jak duże mam opóźnienie, bo cholernie dobrze zdaję sobie z tego sprawę. Wiem, że dodawałam rozdziały na Nobody will tell me how to live, ale tylko ze względu na to, że do tamtego bloga mogłam się dostać. Nie wiem, na czym to polega, ale kiedy klikam wyświetl wszystkie blogi, to nic się nie dzieje. To naprawdę frustrujące i nikomu tego nie życzę, bo musiałam się dostawać tutaj naokoło -.-'
Wiecie co? Wakacje się kończą. Nie chcę tego. Nie chcę, żeby moja Ola jechała. Chcę jeszcze jeden miesiąc. Coś czuję, że dzisiaj nie prześpię nocy ;__;
Dobra, koniec pieprzenia. Pozdrawiam wszystkich i życzę udanej nocy,
Jes. xx
Tu wpadacie i komentujecie:
Świetny:-)
OdpowiedzUsuńcudoo !
OdpowiedzUsuńkocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham!!!!!!!""
OdpowiedzUsuńTakk taaak taaak. Nareszcie !! :)))))
OdpowiedzUsuńRrozdzial swietny :)))) czekam na nx ! :p
Kocham cie aniolku ! :* <3.
@luvmyniallers
Wreszcie się coś pojawiło!
OdpowiedzUsuńZayn jest popieprzonym psycholem, który nie liczy się z uczuciami innych, ale mi się to podoba.
Też nie chcę mi się wracać do szkoły, zwłaszcza, że teraz to będzie liceum.
Pozdrawiam i życzę dużo weny.
Cudowne! Ale ta dziewczyna musi mieć zrytą psychikę :o współczucie...
OdpowiedzUsuńBiedna dziewczyna. Nic nie zrobiła, a i tak musi cierpieć.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Czekam na nexta :**