wtorek, 17 czerwca 2014

[02] Rozdział Drugi

         Madeleine otworzyła niechętnie jedno oko i rozejrzała się uważnie po pomieszczeniu, w którym aktualnie przebywa. Coś jej tutaj zupełnie nie pasuje. Gdzie podziały się szare ściany i twarde łóżko? Czyżby umarła i jest teraz w niebie? Zamrugała kilkakrotnie, jakby chcąc mieć pewność, że już nie śpi, a zmęczony życiem mózg w cale nie płata jej żadnych figli. Uśmiechnęła się szeroko, kiedy świadomość do niej wróciła. Podniosła się od razu do pozycji siedzącej, rozciągając zaspane ciało. Po raz kolejny przejechała powolnie wzrokiem po pomieszczeniu, jakby chciała mieć jeszcze większą pewność miejsca, w którym aktualnie przebywa, po czym pokiwała z niedowierzaniem głową. Jednak to prawda, że jest jedną z niewielu osób, którym udało się opuścić to chore miejsce. Jest z siebie niesamowicie dumna. Z tak wesołymi myślami podniosła się z łóżka i udała w kierunku garderoby. Przeglądała wszystkie ciuchy, nie mogąc się na nic zdecydować. Wiedziała jedno – na polu jest bardzo ciepło, przez co musi wybrać coś lżejszego. Ułożyła usta w dziubek, przesuwając je na prawą stronę twarzy.

         W końcu w jej dłoniach znalazły się jasne szorty, szara bokserka oraz biała koszulka z czarnymi ustami na środku. Jeszcze raz uważnie przyjrzała się całemu zestawowi i biorąc ze sobą czystą, świeżą bieliznę, powędrowała prosto do łazienki. Spędziła w niej godzinę. Wyszła z pokoju, wsadzając we włosy okulary w lekko różowymi szkiełkami i białymi tenisówkami w obu dłoniach. Dobrze wiedziała, że rodziców nie ma już w domu, a Melodie przesiaduje w szkole. Ona sama miała wrócić do nauki dopiero po wakacjach, ale jakoś nie za bardzo się do tego paliła. Była w stu procentach pewna, że będzie musiała tłumaczyć się przed znajomymi, dlaczego tak nagle zniknęła. Pewnie zauważą również zmianę w jej zachowaniu. Potrząsnęła energicznie głową, jakby chcąc wyrzucić z niej wszystkie myśli. W ostatnim momencie załapała okulary, które chciały zsunąć się z jej głowy i poprawiła je. Usiadła na krześle w kuchni, zawiązując obuwie. Podeszła do koszyka z owocami i wzięła z niego jedno jabłko. Usiadła na blacie kuchennym, obserwując jak przez ulicę przejeżdżają pojedyncze samochody.

         Po skończonym posiłku nie miała zielonego pojęcia, co mogłaby ze sobą zrobić. Wyjrzała po raz kolejny przez okno, zagryzając dolną wargę. Dzień jest niesamowicie piękny, a jej przecież nic się nie stanie, jeśli opuści dom na kilka godzin. Uśmiechnęła się do siebie wiedząc, co ma zamiar zrobić. Sprawdziła tylko, czy ma w kieszeni telefon oraz kartę, którą dostała na szesnaste urodziny od rodziców i wyszła na zewnątrz. Zanim opuściła teren posesji powiadomiła jeszcze o tym ochroniarza i zapewniła, że wróci do czterech godzin, żeby zdążyć przed młodszą siostrą. Opuściła okulary na oczy czując, jak słońce ją razi.

         Postanowiła dojść do centrum miasta na piechotę – nie miała daleko, a zawsze kochała spacerować. Uśmiechała się po drodze i mówiła ciche „dzień dobry” sąsiadom. Starała się jednak nie wdawać w dłuższe rozmowy. Nie wiedziała dlaczego, ale cała jej pewność siebie uciekała, widząc współczujące i pełne litości twarze. Nie chciała tego od nich. Zawsze czuła się gorsza, jakby od początku skazana na porażkę, kiedy znajdowała w oczach innych te dwa uczucia. Spuściła głowę, obserwując swoje stopy. Zastanawia się teraz, czy to aby na pewno był doby pomysł, żeby wyjść samej na spacer. Po krótkiej chwili doszła jednak do wniosku, że przecież nie może całe życie siedzieć zamknięta w czterech ścianach. Przyspieszyła nieznacznie kroku, żeby móc jak najszybciej znaleźć się w otoczeniu ludzi, którzy nic o niej nie wiedzą. Zdecydowanie łatwiej będzie jej spędzić miło czas, kiedy nikt nie zada tego cholernego pytanie ”Jak się czujesz?”

         Uśmiechnęła się do siebie, widząc zarys pierwszych londyńskich sklepów. Tak strasznie dawno tu nie był, że już nie mogła się doczekać, kiedy w końcu będzie na miejscu. Właśnie dlatego zaczęła przyspieszać kroku, aż w końcu powolny chód zamienił się w szybki bieg. Ludzie spoglądali na nią z zażenowaniem lub zdziwieniem, ale starała się ich zupełnie zignorować. Na swojej drodze miała już tylko jeden cel – kawiarnię pana Briule. Był to siwawy mężczyzna o przyjaznym spojrzeniu i niesamowicie wielkim sercu. Potrafił pocieszyć praktycznie każdego swojego klienta i można z nim było normalnie porozmawiać. Jego gorąca czekolada natomiast przebijała wszystkie inne. I właśnie tego ostatniego teraz potrzebowała.

         Zatrzymała się dopiero przed szklanymi drzwiami. Stanęła w miejscu, opierając dłonie na udach i dysząc ciężko. Jej oddech był nierówny i urywany. Jak widać kondycja dziewczyny znacznie straciła na swojej świetności. Kiedyś taki dystans dla szatynki był łatwym wyzwaniem i musi to jak najszybciej nadrobić. Zdjęła z oczu okulary, które przekrzywiły się podczas biegu i zaczepiła je na koszulce. Wzięła jeszcze jeden, głęboki oddech, aby uspokoić swoje płuca, po czym weszła do środka. Natychmiast przywitał ją przyjemny, słodki zapach. Udała się do najbardziej oddalonego stolika i usiadła przy nim, zaciągając się powietrzem. Przed jej niebieskimi oczami jak na zawołanie zaczęły przelatywać wspomnienia z dzieciństwa, kiedy to każdy sukces Madeleine, albo Melodie świętowali wspólnie z rodziną właśnie tutaj. Z delikatnym uśmiechem złożyła zamówienie u kelnerki. Znała ją – była ona wnuczką właściciela. Rozmawiały ze sobą raz czy dwa i na tym ich znajomość się zakończyła.

         W pewnym momencie do lokalu weszło trzech chłopaków. Każdy miał na sobie skórzaną kurtkę i dżinsowe spodnie. Jeden był blondynem o niebieskich oczach, drugi Mulatem z piwnymi źrenicami, a w trzecim rozpoznała chłopaka swojej siostry. Co prawda mogłaby się z nim przywitać, ale jego kuple w cale nie zachęcali do rozpoczynania z nimi jakichkolwiek konwersacji. Wzdrygnęła się, kiedy spojrzenie czarnowłosego przecięło jej. Wpatrywali się w swoje spojówki przez kilka długich sekund, aż w końcu szatynka nie wytrzymała i spuściła głowę. Nie wiedziała, dlaczego, ale miała co do nich złe przeczucie. Świadomości dziewczyny nie chciało opuścić przekonanie, że za niedługo stanie się coś złego, co może poważnie wpłynąć na jej nadszarpniętą psychikę. Postanowiła jednak to zignorować i w dalszym ciągu zajmować się brązowym napojem, który znajduje się w kubku stojącym przed nią.

~*~

         Wszedł do swojej ulubionej kawiarni w mieście, a za nim podążali jego dwaj przyjaciele. Mieli do końca opracować plan porwania starszej siostry Davies. Musieli działać jak najszybciej, żeby rodzice dziewczyny nie zorientowali się, co zamierzają i nie podstawili jej jakiejś ochrony. Zadanie, które dotąd wydawało się dosyć łatwe od razu stałoby się sto razy trudniejsze. Przeleciał wzrokiem po pomieszczeniu w poszukiwaniu wolnego miejsca, kiedy spotkał na swojej drodze zaintrygowane spojrzenie niebieskich oczu. Trwał tak kilka sekund, aż w końcu szatynka spuściła głowę i zaczęła bawić się nerwowo kubkiem, trzymanym w drobnych dłoniach. Uśmiechnął się pod nosem. Była taka urocza, kiedy ułatwiała im zadanie.

         Usiedli przy jednym ze stolików i zaczęli rozmawiać na zupełnie nic nieznaczące tematy. Cała trójka dobrze wiedziała, dlaczego tutaj przyszli, ale oni zawsze mieli na wszystko wystarczająco dużą ilość czasu, więc wychodzili z założenia, że nie muszą się z niczym śpieszyć. W końcu jednak Zayn postanowił przerwać tę sielankę i wyprostował się na krześle. Pozostała dwójka od razu zrozumiała, o co chodzi. Malik westchnął ciężko, splatając dłonie razem, po czym oparł się o blat stolika.

- Jak sami pewnie zauważyliście, Madeleine Davis zajmuje miejsce przy tamtym stoliku – Powiedział sarkastycznie się uśmiechając oraz wskazują gestem głowy w kierunku wspomnianej kilka sekund temu dziewczyny. Jego towarzysze od razu odwrócili się w tamtym kierunku, za co zostali obdarowali po jednym kopniaku w piszczel. Popatrzyli oburzeni na przyjaciela. – Nie tak otwarcie, bo zorientuje się, że rozmawiamy o niej – Warknął. Czasami nie miał pojęcia, dlaczego zadaje się z takimi kretynami.

- Nie musiałeś używać aż tak drastycznych środków, żeby nam to powiedzieć – Mruknął pod nosem blondyn o imieniu Niall, rozmasowując lewą część ciała, która przed sekundą miała bliższe spotkanie z czubem bruneta.

- Jakieś propozycje co do tego, kiedy powinniśmy ją zabrać i skąd? – Zapytał, zupełnie ignorując poprzednie stwierdzenie Horan ‘a. Między nimi zapanowała cisza, aż w końcu Harry uśmiechnął się szeroko, co oznaczało, że wpadł na jakiś genialny pomysł. To znaczy najczęściej był on taki tylko w jego mniemaniu.

- Po co czekać, przecież możemy to zrobić teraz – Wypalił, wzruszając ramionami. Kontynuował swoją myśl, kiedy zauważył powątpiewające spojrzenia chłopaków. – No bo zobaczcie. Mnie zna i, jako że jestem chłopakiem jej siostry, na pewno w minimalnym stopniu ufa. Mógłbym zaproponować jej podwózkę do domu, a tak naprawdę pojadę do nas. Zero szarpaniny, to zero świadków. – Zakończył, z dumą wypinając pierś.

Na twarzy Mulata pojawiło się zaintrygowanie. Zaczął gładzić swoją brodę kciukiem oraz palcem wskazującym. To w cale nie jest taki zły pomysł. Jednak co zrobią, jeśli okaże się, że szatynka nie zechce wsiąść do pojazdu Styles ‘a? Mają w bagażniku worek i jakiś sznur. Jeśli nie po dobroci, to zmuszą ją do zajęcia jednego z miejsc pasażera w tym cholernym samochodzie. Podniósł głowę, która samoistnie znalazła się trochę niżej podczas przemyśleń chłopaka, po czym uśmiechnął w charakterystyczny dla siebie sposób. Jak on uwielbiał przeprowadzać takie akcje.

- Jak widać tobie równie zdarzają się przebłyski, stary – Zażartował, wywołując tym samym głośny śmiech Niall ‘a, który rozniósł się po całej kawiarni, przyciągając spojrzenia większości osób.

         Malik automatycznie popatrzył w kierunku Madeleine, która patrzyła zdziwiona na blondyna. Zauważył, jak podnosi się i podchodzi do kasy. Podała kelnerce kartę kredytową, aby następnie wpisać hasło do niej. Poderwał się z miejsca, szturchając przyjaciela, żeby w końcu opanował swoje rozbawienie.
- Zaczynamy, panowie. – Powiedział, podając kluczyki szatynowi. On od razu poszedł w kierunku Leine. Zabawa rozpoczęła się na dobre.
~*~
         Wzdrygnęła się, słysząc głośny śmiech, który wypełnił całe pomieszczenie. Podniosła wzrok, który kilka sekund temu utkwiony miała w wyświetlaczu swojego telefonu. Pisała właśnie do Melodie, że już za chwilę będzie zbierać się do domu, żeby mogły spędzić w swoim towarzystwie kolejne popołudnie. Wracając do zaistniałej sytuacji. Po plecach szatynki przeszedł nieprzyjemny dreszcz, kiedy zauważyła, jak Mulat wpatruje się prosto w jej postać. Złe przeczucie naparło na świadomość dziewczyny ze zdwojoną siłą, przez co nie dała rady już dłużej siedzieć w tym samym miejscu, co trójka chłopaków.

         Podniosła się zgrabnie z siedzenie i natychmiast udała w kierunku kasy. Po tym, jak zapłaciła, niemalże wybiegła z kawiarni, kątem oka zauważając, że „prześladowcy jej podświadomości” również postanawiają wyjść na zewnątrz. Automatycznie chciała wyrwać rękę, kiedy poczuła uścisk na nadgarstku. Natychmiast odwróciła się czując, jak skóra w miejscu spotkania z długimi palcami Harry ‘ego wręcz ją pali. Panika po woli zaczęła opanowywać drobne ciało niebieskookiej. Włożyła całą swoją siłę w to, żeby jeszcze przez jakiś czas nad nią zapanować.

- Hej Madeleine! – Przywita się wesoło i uśmiechnął szeroko, przez co w jego policzkach można było dostrzec dwa, słodkie dołeczki. – Pomyślałem, że może chciałabyś skorzystać z darmowej podwózki do domu – Dodał, uwalniając rękę dziewczyny z uścisku. Tak, jak na zawołanie zaczęła po woli się cofać.

- Wiesz, bardzo lubię spacery. Widziałam również, że jesteś ze swoimi znajomymi i nie wypada ich od tak po prostu zostawić – Wypaliła, odwracając się na pięcie i rzucając w szaleńczy pościg w kierunku domu.

         Usłyszała za sobą kilka siarczystych przekleństw, jednak nie odwróciła się nawet wtedy, kiedy usłyszała zupełnie nieznane jej głosy. Strach całkowicie nią zawładną, dzięki czemu miała teraz niesamowicie wiele siły, żeby pokonać piętnastominutowy kawałek drogi w trzy razy krótszym czasie. Nie musiała długo czekać na to, żeby usłyszeć głośny tupot trzech par butów. Na szczęście zauważyła już swoją furtkę, dzięki czemu miała znaczną przewagę nad chłopakami. Czuła, jak w jej oczach zaczynają zbierać się słone łzy, które po kilku sekundach wypłynęły i zaznaczyły mokre ścieżki na bladych policzkach. Bała się, tak cholernie bała się tego, co za chwilę może nastąpić. Nie chciała musieć znów przeżywać koszmaru ostatnich dwudziestu miesięcy. Kiedy była na miejscu naparła całą masą swojego ciała na furtkę i szybko wstukała kilku-cyfrowy kod. Przejście ustąpiło, a ona sama pognała w kierunku drzwi frontowych.

         Zatrzasnęła je za sobą, po czym oparła o niej. Oczy Madeleine były szeroko otworzone, a pot, spływający po twarzy mieszał się z łzami. Oddech miała przyspieszony, nierówny, urwany. Kontakt z rzeczywistością jakby całkowicie się zerwał i nie reagowała nawet na to, jak siostra nawoływała jej imię. Drobnym ciałem osiemnastolatki wstrząsnął spazmatyczny szloch. Zakryła usta dłonią, zsuwając się po drewnianej nawierzchni prosto na podłogę. Wszystkie wspomnienia tak bardzo paliły jej umysł. Obrazy przelatywały przed oczami, tworząc pewnego rodzaju retrospekcję, która wyniszczała ją od środka. Nie chciała tego widzieć! Nie teraz, kiedy w końcu sobie z tym poradziła! Wsunęła palce we włosy nie zwracając zupełnie uwagi na fakt, że może zepsuć swoją fryzurę, nad którą przecież tak długo męczyła się dzisiejszego ranka. Z ust szatynki mimowolnie wydał się przerażający krzyk, którego nie była w stanie powstrzymać. Czuła na całym ciele ten sam ból, co dwa lata wcześniej. Była tak strasznie spanikowana, a jej ciałem zawładnęło coś dziwnego, że aż nie zauważyła, jak Melodie przerażona staje na schodach.

- Proszę, zostaw mnie w spokoju. Ja nie chcę. Błagam, daj mi wrócić do moich rodziców. Ja nie chcę! – Krzyknęła, kiedy Mel chciała ją objąć. Blondynka zupełnie nie rozumiała, co dzieje się z jej starszą siostrą.

         Młodsza dziewczyna westchnęła ciężko, zamykając oczy. Nie miała pojęcia, co mogło wywołać w niej aż taki natłok złych wspomnień. Zacisnęła pięści, podchodząc do niej. Cały czas szeptała słowa pocieszenia. W końcu udało jej się przyciągnąć do siebie Madi, która automatycznie wtuliła się w jej szyję. Już nigdy więcej nie opuści tego domu bez jakiegokolwiek towarzystwa.

~*~

         Wściekły Malik chodził w te i z powrotem po swoim gabinecie. Jak mógł być, kurwa, na tyle głupi, żeby nie złapać jakiejś przerażonej gówniary?! Dookoła niego walało się już pełno papierów i resztek po szklanych rzeczach. Nie zwracał uwagi nawet na to, że rozbił szklane akwarium, w którym znajdowała się złota rybka, aktualnie leżąca martwa na podłodze. Teraz musi działać jeszcze szybciej, a jakby tego wszystkiego było mało, to musi wymyślić jakiś plan, żeby szatynka z własnej woli chciała opuścić dom. Zamknął oczy, odpalając papierosa. Ostatnimi czasy tylko to pomagało mu w uspokojeniu nerwów. Popatrzył na zdjęcie, na którym znajdowała się dziewczyna. Wziął je w dłonie i przejechał po nim kciukiem.

- Już niedługo i tak cię dopadnę, a później twoi rodzice zatańczą tak, jak ja im zagram – Powiedział, rzucając ramką w ścianę. Przedmiot rozbił się z trzaskiem i opadł na mokre panele. 

~*~

Szczerze powiedziawszy wydawało mi się, że dodawanie rozdziałów będzie mi się bardziej dłużyć ;d
Mam nadzieję, że rozdział się podoba.
Mam jeszcze jedną sprawę - w prawej kolumnie znajduje się button konkursu spisu, którego jestem "moderatorem". Fajnie by było, gdyby ktoś się jeszcze zgłosił, bo mammy bardzo mało osób ;)
Pozdrawiam,
Evansik ;)

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział jak zawsze! Zastanawia mnie co takiego wydarzyło się w przeszłości Madi, że ma aż tak wielką traumę. Zayn w tym ff jest jakimś psychopatą, vo inaczej go chyba nazwać nie można. ~agda

    OdpowiedzUsuń
  2. Omgg. To jest.... Omg cudowne!! Jejuu jaka ona wystraszona :( Malik ty ciulu! I tak wiem.ze sie w niej zakochasz :D to po co robisz jej taka krzywde! -,-
    Rozdzial cudowny :D
    @luvmyniallers

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha! Malik sobie sam utrudnił zadanie. Teraz Madi sama nigdzie nie pójdzie. Tylko szkoda że przez to wszystko znowu sobie nie radzi z czymś co się stało w przeszłości, o czym mam nadzieję, że szybko nam opowiesz :)
    Świetny rozdział. Czekam na nexta :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest naprawdę cudowny. Wydaję mi się, że rozdziały na tym blogu są najbardziej dopracowane niż na tym z Louisem(tym zakończonym).
    czekam z niecierpliwością na następny!

    OdpowiedzUsuń
  5. ale to zajebiste ! Jeju co kolejny blog to bardziej zajebisty *-* dziewczyno jaki ty masz talent ! *.* życzę weny ! :)

    OdpowiedzUsuń

Player

Wattpad

trwa inicjalizacja