Samochód zatrzymał się na podjeździe
ogromnego domu; przynajmniej dwa razy większego niż ten, w którym gang Malika
stacjonował do tej pory. Już dawno podjęli decyzję o przeprowadzce do tego
miejsca, ale musieli się najpierw do niej przygotować, przez co znacznie
przeciągnęła się w czasie. Do tego doszło sprowadzenie Madeleine i przenosiny
zeszły na dalszy plan.
Zayn podniósł delikatnie
nieprzytomną dziewczynę i szybkim krokiem skierował się do wnętrza budynku.
Miał nadzieję, że wszystko w pokoju szpitalnym jest już przygotowane na ich
przybycie. W końcu Harry dzwonił, żeby powiadomić wszystkich o sytuacji, w
jakiej się znajdują. Chłopak mijał kolejne przedpokoje, starając się dotrzeć
jak najszybciej na miejsce. Nie chciał dopuścić do siebie myśli, że jest już za
późno. Nie mogło. Musiał ją uratować. Przecież od kilku lat chronił jej jak
oczka w głowie, żeby tylko móc ją do siebie przekonać i mieć ją już zawsze przy
sobie. Ona nie mogła od tak po prostu poświęcić się dla niego; zginąć za niego.
Nie przebaczyłby sobie tego nigdy.
Kopniakiem otworzył uchylone drzwi
do pomieszczenia, w którym już na niego czekali. Ostrożnie ułożył bezwładne już
ciało dziewczyny na pościeli, która od razu przybrała czerwony kolor jej krwi w
miejscach, gdzie stykała się z ranami postrzałowymi. Wyszedł bez słowa, kiedy
kazali mu to zrobić. Jednak postanowił nie oddalać się od niej na większą
odległość, niż to było konieczne. Oparł się o ścianę, zsunął po niej i d razu
schował głowę pomiędzy podkurczonymi kolanami, pogrążając się w swoich
własnych, prywatnych myślach.
~*~
Melodie siedziała w pokoju, w którym
Harry kazał jej zostać, kiedy tylko biegiem opuścił dom, który widziała po raz
pierwszy na oczy. Cały czas myślała o tym, co działo się u Malika w gangu.
Chciała wiedzieć, czy miało to związek z jakimś wewnętrznym konfliktem, czy
raczej zaatakował ich ktoś z zewnątrz. Doskonale zdawała sobie sprawę, że nie w
jej interesie leżało przejmowanie się tym, ale mimo wszystko chciała wiedzieć,
dlaczego w dalszym ciągu nie ma przy niej Madi. Spięła się mocno, kiedy
pomyślała, że mogło jej się coś stać. Szybko jednak odrzuciła od siebie tę myśl
i wyszła z pokoju, chcąc jak najszybciej znaleźć jakiegoś chłopaka, który
wiedziałby, co dzieje się z siostrą blondynki.
Rozejrzała się uważnie po pustym
korytarzu. Zamknęła za sobą ostrożnie drzwi, nie chcąc narobić zbędnego hałasu.
Wolała wpaść na Malika, a w najgorszym przypadku na Styles ‘a, niż na
przypadkowego faceta z ich gangu. Madeleine opowiadała jej, co jeden oprych
próbował zrobić starszej Davies. Blondynka dotąd nie może mu tego wybaczyć.
Weszła szybko po schodach i w takim samym tempie zaczęła przemierzać korytarz
na piętrze. Z czystym sumieniem mogła stwierdzić, że ten dom jest sto razy
lepszy niż ten, w którym przebywali wcześniej.
Zatrzymała się, kiedy usłyszała za
zakrętem znane głosy. Wiedziała, że podsłuchując może dowiedzieć się więcej,
niż gdyby stała z nimi twarzą w twarz. Właśnie dlatego przywarła plecami do
ściany i starała się nasłuchiwać każdego słowa.
-
Malik, przecież nie możesz się ciągle o to obwiniać. Jesteś nam teraz cholernie
potrzebny. Jeszcze nie udało nam się okiełznać sytuacji w starej bazie, gdzie z
każdą sekundą ginie coraz więcej chłopaków – dziewczyna spięła się nieznacznie,
słysząc podniesiony głos Harry ‘ego. Jak dotąd jeszcze nigdy na nią nie
krzyknął.
-
A tak poza tym, to kiedy cała ta rzeźnia się skończy, będziemy cholernie
osłabieni. Trzeba będzie zająć się rekrutowaniem nowych osób, a wiesz że to
jest znacznie gorsze niż może się wydawać. We trzech założyliśmy ten gang i nie
pozwolimy na to, żeby teraz się rozpadł. Przynajmniej my z Harry ‘m jesteśmy
tego zdania.
-
Chłopaki ja naprawdę staram się zapanować nad tym, co dzieje się w mojej
głowie, ale to trudniejsze niż cokolwiek innego. Czuję się, jakby za chwilę
miało rozsadzić mi czaszkę od wewnątrz. Dalej nie mogę zrozumieć, dlaczego ona
to zrobiła.
-
Najwyraźniej czuła względem ciebie coś więcej niż strach, chociaż nie zdawała
sobie z tego sprawy. Doskonale wiem, co czujesz, bo ja przez ostatnich kilka
tygodni przeżywam dokładnie to samo. Melodie mnie nienawidzi, a ja nie mogę nic
z tym zrobić. Ale staram się być twardy, żeby potem móc spokojnie zająć się
przepraszaniem jej, bo nie mam zamiaru tak łatwo odpuszczać.
-
Stary, to nie to samo. Ty przynajmniej wiesz, że Melodie żyje i nic jej nie
będzie, bo jest już w bezpiecznym miejscu. Ja nie mam pojęcia, co dzieje się z
Madeleine i chociaż też już nic jej nie zagraża, to nie mam pojęcia, czy
przeżyje, bo nie zdążyłem jej znaleźć zanim to się stało.
Davies poczuła, jak kolana się pod
nią uginają. Coś złego stało się z Madeleine i nawet Malik jest tym faktem
załamany. Wszystkie głosy, które jeszcze kilka sekund temu były klarowne i
wyraźne zaczęły się mieszać, a obraz przed oczami dziewczyny zamazał się od
powstrzymywanych łez. Nie chciała dopuszczać so siebie najgorszej myśli, ale
tylko ta nasuwała się w głowie szesnastolatki. Bezwładnie opadła na podłogę,
strącając przy tym jeden z obrazów, ozdabiających ścianę. Szklana powłoka,
chroniąca go przez bodźcami zewnętrznymi rozpadła się na drobne części tak
samo, jak wnętrze nastolatki. Do jej uszu dobiegły głośne szmery i dźwięk
odblokowywania broni, ale nie mogła wydobyć z siebie żadnego słowa. Nawet nie
chciała tego próbować.
-
Mel – usłyszała cichy, delikatny głos chłopaka, kiedy świadomość powoli zaczęła
do niej wracać. Zamrugała kilkukrotnie, chcąc przywrócić sobie ostrość
widzenia. Zaciągnęła się mimowolnie zapachem osoby, która przytulała ją do
siebie.
-
Gdzie jest Madeleine? – bardzo szybko przypomniała sobie, dlaczego skończyła w
taki, a nie inny sposób. Rozejrzała się po twarzach dwóch chłopaków, którzy
kucali przed nią i już wiedziała, że jej wcześniejsze przypuszczenia są
prawdziwe.
Na początku nie chciała dopuścić do
siebie myśli, że Madi naprawdę nie żyje. Zaczęła obwiniać się o to, że ona sama
siedziała w bezpiecznym miejscu, kiedy akurat jej najukochańsza na świecie
starsza siostra znajdowała się w samym centrum strzelaniny. Otworzyła usta,
chcąc wypowiedzieć słowa zaprzeczenia dla tej chorej sytuacji, w której właśnie
się znajdują, ale z gardła jasnowłosej nie wydobyło się nic oprócz cichego jęku.
Zasłoniła twarz dłońmi i zaniosła się głośnym szlochem. W pewnym momencie
poczuła, jak ktoś podnosi jej ciało i szybkim krokiem zaczyna zmierzać w tylko
sobie znanym kierunku. Słyszała słowa pocieszenia i zapewnienia, że teraz już
wszystko będzie dobrze, wypowiadane przez delikatny, lekko załamujący się głos
Harry ‘ego, ale nie była w stanie w nie uwierzyć. Nie teraz, kiedy rany na
sercu dopiero co powstały. Kiedy to wszystko jest takie świeże, aktualne.
Jedyne czego chciała, to zamknąć oczy i już nigdy więcej się nie obudzić – żeby
już zawsze być obok swojej dużej Madi.
~*~
Zayn kucał przez chwilę uważnie
przyglądając się temu, jak najlepszy przyjaciel oddala się razem z osobą, na
której zależy mu tak samo, jak na nim samym. Zacisnął pięści i powieki, spuszczając głowę.
Niecałą godzinę temu stracił kogoś dokładnie takiego samego. Cholernie
zazdrościł Harry ‘emu, że jemu udało się uratować swój prawdziwy skarb. Poczuł
dłoń Liama na ramieniu, ale zupełnie nie zwrócił na niego uwagi. Był zbyt
wściekły na siebie, żeby odczuwać jakiekolwiek zewnętrzne bodźce.
Poderwał się na równe nogi, kiedy
usłyszał, jak drzwi do pokoju, w którym zostawił Madi otwierają się cicho. Z
nadzieją w oczach popatrzył na jednego z „lekarzy” w swoim gangu, ale ten w
odpowiedzi jedynie pokręcił przecząco głową.
-
Udało nam się pozszywać ja na tyle, żeby przeżyła jeszcze góra kilkanaście
minut, ale nic więcej nie jesteśmy w stanie zrobić. Możesz z nią jeszcze
porozmawiać, zanim… No wiesz – zawahał się przez chwilę, a później szybkim krokiem
„uciekł” od swojego szefa.
Zayn poczuł się, jakby cały jego
świat właśnie się zawalił. Podniósł się z podłogi i stawiając niepewne kroki,
ruszył w kierunku pomieszczenia, gdzie znajdowała się umierająca dziewczyna.
Wszedł do niej i ledwo pohamował łzy bólu, kiedy ją zobaczył. Blade, wychudzone
ciało, wręcz zlewało się z pościelą. Zapadnięte policzki i oczy, wpatrujące się
bez wyrazu w sufit. Chciał rwać włosy z głowy i przeklinać siebie samego za to,
że to właśnie przez niego jest w takim a nie innym stanie. Gdyby tylko mógł,
zamieniłby się z nią, żeby nie musiała za niego cierpieć. Te kule były dla
niego; nie dla niej.
-
Madeleine – powiedział cicho, dziwiąc się samemu sobie, że cokolwiek udało mu
się wyksztusić. Dziewczyna natychmiast odwróciła głowę przodem do niego i
pomimo tego, że sprawiła sobie tym niesamowicie wiele bólu, uśmiechnęła się
delikatnie.
-
Cześć Zayn – powiedziała słabo, co nie było najlepszym pomysłem, ponieważ od
razu zaczęła się krztusić. Chłopak natychmiast podszedł do łóżka i uklęknął
przy nim, zaczynając delikatnie odgarniać jej włosy z czoła. Była taka zimna w
dotyku… Jakby już nie żyła.
-
Spokojnie, nic nie mów. Chociaż chciałbym wiedzieć tylko jedną rzecz, a potem
możemy już spędzić czas w ciszy. Dlaczego mnie zasłoniłaś? Doskonale
wiedziałaś, że zginiesz – wyszeptał, łapiąc jej drobną dłoń w swoje duże.
Kierowany dziwnym impulsem, którego nigdy wcześniej nie odczuwał, położył ją
sobie na policzku i zaczął gładzić kciukiem. W pewnym sensie poczuł się przez
to lepiej.
-
Bo nie zniosłabym świadomości, że mogłam ci pomóc, a tego nie zrobiłam –
wzruszyła ledwo zauważalnie ramionami i popatrzyła mu głęboko w oczy.
Chłopak pokręcił z niedowierzaniem
głową i spuścił głowę, nie będąc w stanie dłużej znieść bólu w jej oczach.
Niewiele myśląc wczołgał się na łóżko i położył ją sobie na klatce piersiowej,
delikatnie obejmując. Nie chciał zrobić jej jeszcze większej krzywdy niż tą,
którą sprawił osiemnastolatce dotąd. Nienawidził się za to bardziej, niż
kogokolwiek innego na świecie. Chciał ze sobą skończyć, ale wiedział, że wtedy
ofiara nastolatki poszłaby na marne.
Kiedy poczuł, że przestała oddychać,
a puls całkiem zanikł nie zrobił nic. Nie krzyczał, nie lamentował, nie
niszczył wszystkiego dookoła, zaślepiony furą i wściekłością. Po prostu płakał.
Słone łzy, z którymi nawet nie walczył, spływały po jego policzkach i skapywały
na włosy Madeleine, nieznacznie je mocząc.
Bo jeżeli kogoś
kochasz, to musisz pozwolić mu odejść.
~*~
-
Harry – powiedziała cicho Melodie, mocniej zaciskając drobne dłonie na czarnej
koszulce chłopaka, który cały czas trzymał ją w swoich ramionach. – Mógłbyś
zawieść mnie do domu? Chciałabym porozmawiać z rodzicami – oznajmiła sprawiając,
że serce szatyna zaczęło krwawić jeszcze bardziej niż dotąd. Miał cichą
nadzieję, że słowa, jakie padną z jej ust będą zupełnie inne. Niestety nie mógł
nic poradzić na taki obrót sprawy.
-
Oczywiście, księżniczko – wiedział doskonale, że zdrobnienia i miłe słówka w
niczym mu nie pomogą, ale nie miał nic do stracenia. I wiedział na pewno, że
nie odpuści tak łatwo.
Podniósł się razem z nią na rękach i
wolnym krokiem ruszył w kierunku garażu. Liczył na to, że może w ostatniej
chwili zmieni zdanie i powie mu, żeby zawrócił. Niestety tak się nie stało i po
niecałych dwóch minutach dotarł na miejsce. Posadził blondynkę na miejscu
pasażera w swoim samochodzie, a sam usiadł za kierownicą. Odpalił silnik, po
czym ruszył przed siebie. Miał nadzieję, że kiedy wróci sprawy związane ze
starym domem skończą się i już wszyscy będę w nowym miejscu.
~*~
Ostatni rozdział.
Trochę dziwnie czuję się ze świadomością, że to już koniec tego opowiadania. Szczerze powiedziawszy myślałam, że wyjdzie ono mi trochę lepiej i będzie zdecydowanie dłuższe, ale nie mam siły ciągnąć go dłużej. Pisanie czegoś na siłę nie sprawia przyjemności, a wy czytacie coś niewiele lepszego od gówna. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie.
Tyle na dzisiaj. Dłuższa notka pojawi się pod epilogiem.
Dobranoc,
Jes. xx
o kurwa. Chyba rycze...nie no kurwa ja ryczeeeee!!! Bozeee mojj. Tak bardzo przywiazalam sie do twojego bloga. Jejjjj. 😭 Nie no.to nie.mpze byc koniec 😭 ale rozumiem ze nie chcesz robic czegos na sile :)
OdpowiedzUsuńkocham.cie.mocnoooooo 💕
@luvmyniallers
Jak zaczniesz pisac cos nowego mozesz mnie poinformowac ;) bd naprawde wdzieczna 😊
Nie wierze...
OdpowiedzUsuńSzkoda :'( szkoda z takiego końca i że już jest koniec
OdpowiedzUsuńNie moge w to uwierzyć.....Madeleine nie żyje, Zayn jest załamany. Myślałam, że to się inaczej skończy :/.
OdpowiedzUsuńNiech anioly jej kazą wracać bo zayn jej potrzebuje czy cos ╥﹏╥
OdpowiedzUsuń